poniedziałek, 31 października 2016

*Stahment*


Rozdział-3

To nie moja wina!
(Devin)
To wszystko zaczęło się już w dzieciństwie,na początku normalnie,a później wszystko się zmieniło na gorsze,ale to było kilka lat temu w dzieciństwie,a teraz jestem prawie dorosły.Przed chwilą razem z paczką mojej mafi,podpaliliśmy dom jakiejś wdowy ale przedtem zrabowaliśmy go.Gliny siedziały nam na ogonie więc skręciłem gwałtownie w innym kierunku,pędziłem może 300 na godzinę.Nikt z mojej bandy się nie wtrącał tylko chłopaki liczyli kasę i biżuterię,a jedyna dziewczyna obserwowała całą akcje z bocznego lusterka.Nie martwiłem się,ponieważ wiedziałem że Edmund,mój tak zwany ojciec wyciągnie mnie z tego.Jechałem tak szybko że...
-UWAŻAJ!!!-Krzyknęła moja partnerka.W tym momencie zauważyłem blond dziewczynę,myślałem że ją potrącę,kiedy nagle uniknęła zderzenia z autem.Widziałem że jest cała, odetchnąłem z ulgą.Kiedy może z 10 kilometrów po tym drogę zajechał nam czołg organizacji tatuśka,musiałem stanąć.
EDMUND
Edmund gdy odprowadził córkę to pojechał na komisariat po syna.Gdy przyszedł na komisariat dostrzegł beztroskiego syna siedzącego na krześle.Pokręcił lekko głową i odebrał syna.Tylko Hayato nie został zatrzymany,reszte mafi musi zostać przez kilka dni w areszcie.Po powrocie do willi Edgar wraz z synem udali się do salonu na awanturę.
-Zdajesz sobie sprawę że mogłeś zabić te dziewczynę!-Zaczął zdenerwowany ojciec chłopaka.Chłopak opadł znudzony na fotel,zakładając nogę na nogę i oparł głowę o swoją rękę,na oparciu.
-Ale nic jej się nie stało-Oddał beztrosko i z tym uśmieszkiem.
-Jesteś niewiarygodny i bezmyślny!-Kontynuował.
-Być może...jeśli chcesz to mogę ją nastraszyć jeszcze bardziej-Upomniał się złośliwie się szczerząc.
-Odmawiam!-Krzykną zestresowany ojciec Devina.
-Szkoda...ale muszę przyznać że wyglądała nie zile...w końcu ile mogła by mieć lat 14?
-Jeśli musisz wiedzieć to 16!
-A skąd wiesz ile ona mogła by mieć lat?-Spytał podejrzliwie chłopak.
-Mam od takich rzeczy ludzi aby cię pilnowali-Powiedział wymigujący się Edmund.Chłopak popatrzył na niego podejrzliwym wzrokiem.
-Znajdę ją, przemienię ją w vamphume i wyssę jej krew...
-...tylko spróbuj!-Mówiąc to wyciągną pistolet z marynarki i zaczął celować z niego do Devina.
-Devin jeśli nie chcesz mieć kolejnych blizn to zostaw te dziewczynę,rozumiesz?
-Rozumiem-Powiedział zdenerwowany nastolatek.W tym momencie do salonu weszła żona Edmunda oraz też matka Devina,Amanda.
-Co tu się dzieje,Edmundzie?-Zapytała znudzona znowu tą samą sytuacją,wchodząc do salonu.
-Jak zwykle chcę go zdyscyplinować!-Powiedział mocno oburzony Edmund,odkładając broń.
-Czemu zawsze musisz go krzywdzić?!-Spytała oburzona matka,podchodząc do męża.
-Trzeba go zdyscyplinować!-Powiedział zirytowany mężczyzna.
-To twój SYN!-Upomniała go rozłoszczona kobieta.
-Też tak się zachowujesz,no tak ozięble do swojej kochanki?-Zapytał ironicznie Hayato.Edmund mógłby zabić go wzrokiem.Szybko podbiegł do syna,chwycił go za kołnierz i szarpną podnosząc go tym samym z fotela i patrząc mu w oczy.
-Ona przynajmniej nie wydała na świat takiego gówniarza jak ty!-Odparł mocno znerwicowany mężczyzna.Chłopak wiedział że posuną się o krok za daleko.
-Edmund,zostaw go!-Matka chłopaka powiedziała stanowczo.Zrobił to o co go prosiła.
-Coś z tobą nie tak?!-Krzykną na odchodne chłopak.Devin szedł w ciemnościach nocy,lampy co chwile oświetlały mu drogę.
-Tss...głupi,starzec...to nie moja wina,sama wlazła by pod koła!!!!!!-Wściekał się przez całą drogę do swojego miejsca zamieszkania,czyli do opuszczonej posiadłości na wzgórzu.  

   




niedziela, 30 października 2016

*Stahment*

Rozdział-2

Kolorowe liście
(Tash)
Jesień to piękna pora roku,mimo że urodziłam się 1 stycznia,dokładnie o północy. Mniejsza,kocham kolorowe liście i strojenie domu,ulic oraz halloween,przebrania i cukierki.Tak nadchodzi pora świąteczna,właśnie szłam sobie ulicą w drodze ze szkoły w towarzystwie Lisy,od kąt się poznałyśmy zaprzyjaźniłyśmy się.
-Hej,przyjdziesz dziś na trening,bo wiesz jesteś coraz sprawniejsza i szybsza
-Od ciebie!-Dokończyłam Lisy wypowiedzi.
-Ha!Chciała byś!-Powiedziała żartobliwym tonem.Zaśmiałyśmy się.Już nie jestem aż taka samotna,dzięki Bogu.
-Tash,spójrz!-Krzyknęła i podniosła moją głowę do góry,nagle poczułam coś małego i mokrego na moim policzku.
-Deszcz!-Wykrzyczałyśmy w górę.Krótko po tym rozeszłyśmy się i wróciłyśmy do swych miejsc zamieszkania.
-Wróciłam!-Oznajmiłam zamykając drzwi za sobą.Z kuchni wyszła mama.
-Witaj Tasha jak było w szkole?-Zapytała ciepłym głosem i tym ciepłym uśmiechem.
-Chyba dobrze,wzorowa frekwencja nie naruszona-Powiedziałam monotonnie.Mama zaśmiała się i wróciła do kuchni.Ja przebrałam się i zaczęłam odrabiać lekcje w salonie.Prawie wszystko zrobione tylko utknęłam na zadaniu z matmy.Trudno jakoś to poszło,zjadłam obiad.Pozmywałam naczynia a potem zerknęłam szybko na kalendarz,do halloween 7 dni a od jutra nie będzie szkoły,na razie przez 3 dni.Wzięłam jedną książkę z regału,usiadłam na parapecie przy oknie i zaczęłam czytać książkę.
-W wiadomościach mówili że będzie tak padać przez cały tydzień,a może i dłużej-Powiedziała mama wchodząc do salonu, siadając na kanapie i pisząc coś na laptopie.Zamknęłam książkę i odłożyłam ją na parapet.
-Dlaczego się nie gniewasz na ojca za to że miał drugą rodzinę na boku i to my byliśmy tą 2 rodziną i do tego jest i był żonaty?-Powiedziałam idąc na górę do swojego pokoju.
(Edmund Hashimoto)
(Autorka)
Edmund szedł w kierunku swojego gabinetu,po drodze omijając służbę.Wszedł do swojego gabinetu zamykając drzwi.Usiadł za biurkiem i zastanawiał się co począć ze swoim prawie 18 letnim synem,który się buntuje i igra z prawem.Chciał by żeby jego córka nigdy nie była tak zbuntowana i nieposłuszna jak jego syn,w tych chwilach cieszy się że ma jeszcze swoją posłuszną i inteligentną córkę,ma nadzieje że ona nie przyniesie mu wstydów jak syn.Zwłaszcza że jego syn to hybryda człowieka i vamphumy ze strony matki,dlatego chciał mieć własne w pełni ludzkie dziecko.Jego firma organizacyjna produkowała nie tylko produkowała broń przeciw vamphumom ale też czarne obroże ze srebrnymi nadajnikami,które lokalizują vamphume kiedy pragnie krwi i atakuje ludzi.Tą obroże posiada też jego syn i żona,która wie o romansie męża ale nie wie o Tashy.Edmund wstał od biurka,podszedł do obrazu przedstawiającego jego ''rodzinę'',za obrazem znajdował się sejf w którym znajdował się klucz.Wziął ten klucz,zamkną sejf i wyszedł z gabinetu zamykając go.Kierował się do piwnicy w której znajdował się sekretny pokoju w,którym znajdowała się laboratorium.Odważył drzwi i zamkną za sobą,podszedł do stołu na którym leżała jego uśpiona córka Tasha.Naukowcy wstrzykiwali jej chemiczny płyn,który miał wzmocnić jej czujność,refleks i skupienie.Było mu przykro że wykorzystuje swoją ukochaną córkę do eksperymentu.Później nie spostrzeżenie zawieziono ją do jej domu.Jemu synowi próbowano doszczętnie zwalczyć wampira,ale gdy się to nie udało zaczęto usypiać vamphume w jego ciele,też na próżno.Jego syn jest taki zbuntowany i niezależny przez eksperymęty w dzieciństwie,był szczurem doświadczalnym.Po tych eksperymentach krew Edgara która płynęła w jego żyłach zaniknęła doszczêtnie,jakby nie był jego synem,a kiedy zaniknęła to na jej miejsce wpłynęła krew vamphumy.Jego syn przestał uważać Edgara za ojca,bo już nie jest z nim spokrewniony i robi to co mu się podoba.
Tak powstał konflikt ojca z synem.
(Tasha) 
Obudziłam się z bólem serca i głowy,ledwo mogłam wstać z łóżka.Słyszałam jak mama puka do drzwi.
-Tasha,słońce!-Do pokoju nie weszła mama tylko tata.Pobiegł do mnie i położył swoją dłoń na mojej głowie.
-T,to..n...nic..zaraz..przejdzie-Powiedziałam dysząc.
-Na pewno?-Spytał zmartwiony,a mi już przychodziło.
-Aha-Skinęłam głową że tak.Wyprosiłam tatę z pokoju. Ubrałam się w białą pod koszulkę, nałożyłam na nią szary, przyległy  sweter, założyłam czarno-białe bawełniane rajstopy w paski a na nie założyłam różową spódniczkę do połowy ud. Rozczesałam włosy i uczesałam się dwa długie kucyki, po bokach. Weszłam jeszcze do łazienki, umyłam twarz i zęby.Wyszłam z pokoju i zeszłam na dół,do salonu do mamy i taty.
-W porządku skarbie?-Spytała spokojnie mama.
-Wszystko gra mamo,tato-Potwierdziłam z uśmiechem na twarzy.
-To dobrze-Tata odetchną z ulgą.
-Wyjdziemy się przejść?-Zapytałam taty,on spojrzał na mnie i się lekko uśmiechną.
-Oczywiście-Odpowiedział.Uśmiechnęłam się promienie do niego.
Chwile potem wyszliśmy na zewnątrz,rozmawialiśmy o szkole i o jego pracy oraz o tym że nigdy nie spotkałam vamphumana. Właśnie mieliśmy przejść przez jezdnie ,gdy na telebimie pojawiła się informacja o pościgu na żywo.Zasłuchałam się i przeszłam przez jezdnie bez taty przy boku.Byłam właśnie na środku pasów,gdy usłyszałam syreny policyjne i pędzący biały samochód,zamarłam.Gdy samochód miał mnie uderzyć,szybko wskoczyłam na maskę samochodu i zeskoczyłam z niej na bok.Gdy lądowałam poturbowałam się trochę,podbiegł do mnie tata.
-Tasha,wszystko gra?!-Zapytał pomagając mi wstać z przejętym głosem.
-Nic..nic mi nie się nie stało!-Odpowiedziałam wstając na równe nogi.
-Widziałaś kto to był?!-Zapytał poważnie.
-Niestety nie,samochód miał zaciemnione szyby-Powiedziałam zszokowana.Tata chwycił mnie za nadgarstek,i zaczął dzwonić do swojej organizacji.
-Joe...zrób coś aby złapać ten samochód...wiem że zazwyczaj jest inaczej...
-Inaczej?
-...to rozkaz...zdzwonimy się-I się rozłączył,ciągnąc mnie za nadgarstek do domu.
-Tato,do kogo dzwoniłeś?-Zapytałam szybko i niezrozumiale.
-Do kogoś z organizacji-Odpowiedział szybko.Tata ciągną mnie aż do samego domu.Mama otworzyła nam drzwi i weszliśmy do środka.
-Bałam się że coś wam się stało-Powiedziała zatroskana mama.
-Można tak powiedzieć-Szepnęłam do siebie.Zdjęłam kurtkę i zawiesiłam ją na wieszak,buty do szafy,a szal i rękawiczki do szuflady.
-Niestety muszę już iść...do zobaczenia Tasho-Ostatnie zdanie powiedział przytulając mnie.Potem wyszedł na dwór...
TYM CZASEM ZA DRZWIAMI
EDMUND
Wyciąga komórkę i dzwoni.
-Joe złapaliście go...na komisariacie...dobrze przyjadę po niego, ponadto płyn który jej wstrzyknąłeś...tak,działa...aha...do zobaczenia-...











*Stahment*


Rozdział-1
Dawne dzieciństwo
Najpierw moje dzieciństwo,gdy miałam 3 latka.

Pamiętam że byłam w dość sporym pokoju,bez okien i w nim pośrodku pokoju znajdowało się moje łóżko,przy białych ścianach stały jasne meble min.biurko,komoda,szafa,regał z książkami oraz szafki w tym dwie nocne po bokach łóżka.Mieszkałam tu od narodzin,mama i tata kazali nie wychodzić z pokoju bez ich wiedzy.Ten pokój jest w piwnicy więc nie ma okien,wychodziłam z niej kiedy słyszałam że tata do nas przyjechał,mama nie trzymała mnie w tym pokoju całe moje życie,tylko większość życia.
-Tash...mogę wejść?-Odwróciłam się,w progu drzwi stała mama.
-Mama!-Zaczęłam ostrożnie stawiać swoje kroki i jakoś ją uścisnęłam,co prawda obiełam tylko jej nogi ale czułam że się schyla i kładzie swoje dłonie na moich dziecięcych plecach.
-Witaj skarbie...-Spojżałam w górę i zobaczyłam jej ciepły uśmiech.
-Mamo,po co psyslas?-Zapytała odrywając się od niej i trochę odsuwając się.
-Twój tata kazał powiedzieć że dziś nie może przyjechać...przykro mi-Powiedziała smutno.Byłam rozczarowana.Poszłam smutno na łóżko i się położyłam.
-Cemu tata nie miesca z nami?-Spytałam słodkim dziecięcym głosikiem.Mama westchnęła i podchodząc do mnie usiadła na łóżku z tym ciepłym i kochanym uśmiechem.
-Tata jest bardzo zajęty i jestem pewna że gdyby mógł to na pewno by przyjechał do ukochanej córki-Mówiąc to pogładziła moje blond włosy.Z smutną minką poszłam więc spać.
Moje dzieciństwo,gdy miałam 5 lat.
Byłam smutna,nikt w przedszkolu się do mnie nie zbliżał.Nie wiedziałam dlaczego to robią,prze ciesz nic im nie zrobiłam.Siedziałam sama na końcu ławki wpatrując się w plac zabaw za oknem,dzieci radośnie się bawiły czekając na rodziców,a ja sama w tej klasie.
-Tasha...
-Usłyszałam jak drzwi od klasy się otwierają i znana mi osoba mówi moje imię i wchodzi do klasy.
-...idziemy do domu-Dokończył znany mi głos.
-Dobrze tato!-Szybko wstałam z krzesła,wziełam plecak z oparcia,podbiegłam do taty i chwyciłam go dłoń.Wyszliśmy z mojej klasy i kierowaliśmy się do samochodu.Nigdy nie widziałam domu mojego taty,wydaje mi się że nie chce mi go pokazać.Dojechaliśmy do szkoły walki organizacji taty.Weszliśmy do środka w oczy rzuciły mi się ogromne metalowe drzwi z szyfrowym zamkiem.Tata wpisał szyfr i gdy już przeszliśmy przez te drzwi to one się zamknęły z hukiem,a ja widziałam teraz olbrzymią salę na,której ludzie strzelali do celu z łuków,pistoletów i tego typu rzeczy.Spory kawałek dalej byli ludzie którzy walczyli różnymi broń mi,a potem byli ludzie co walczyli wręcz.W tych ludziach byli też chłopcy w po dobie mojego wieku.Tata zaprowadził mnie do jednej takiej dziewczynki w moim wieku.
-Tasha,to jest Lisa,Lisa to jest moja córka Tasha-Tata przedstawił mnie jej i mi ją.
-Witaj-Przywitałyśmy się razem.
-Teraz jesteście partnerami do walki-Oznajmił tata.Skinęłyśmy razem głowami.Po 3 godzinnym treningu skończyłyśmy.Usłyszałam czyjś piękny chłopięcy głos.Biegłam w jego kierunku,głos dobiegał za drzwi.Niepewnie je otworzyłam i weszłam do środka,promienie słońca oślepiały moje oczy,w tej chwili znalazłam się w ogrodzie,pełnym różnych kwiatów,ławek i pięknej dużej fontannie.Zamrugałam kilka krotnie i wreszcie coś widziałam w tym zachodzie.Na krawędzi fontanny stał chłopiec,miał na sobie białą koszulę z krótkim rękawkiem,szare spodenki i czarne szelki.Jego głos był piękny i wspaniały.Widziałam że jego śpiew tworzy piękne unoszące się w powietrzu diamentowe czerwone róże i ich płatki.To było takie...
-...piękne!-Powiedziałam.W tym momencie chłopiec przestał śpiewać,a róże rozkruszyły się w pył i znikały.Zasłoniłam usta dłońmi.Chłopiec popatrzył na mnie z wyrzutem.Zaczął iść w inną stronę.
-Czekaj!-Krzyknęłam w jego stronę a on staną.
-Um...chciałam ci tylko powiedzieć,że twój głos jest niesamowity!-Powiedziałam rozmarzenie.
-Naprawdę?-Spytał odwracając się do mnie przodem.
-Aha!-Skinęłam energicznie głową na tak.
-TASHA!-Usłyszałam głos wołania taty.
-Do zobaczenia-Pożegnał się ze mną i odszedł.Pobiegłam w kierunku drzwi i wyszłam z ogrodu zamykając drzwi.Potem biegnąc w stronę z której przyszłam natknęłam się na tatę,który zabrał mnie do domu. 



czwartek, 20 października 2016

PROLOG-Stahment

Prolog

Opowiadanie będzie o ładnej i inteligentnej 16 letniej dziewczynie Tasha Hashimoto.Ona jest jedyną córką Edmunda Hashimoto sławnego szefa organizacji "O.P.L.Z.W.V.I.M" ,czyli Organizacja Przeciw Ludziom Zamienionych W_Vampiry I Ich Mafii.Ludzie zamienieni w wampiry nazywają się Vamphumy,ludzie zamieniają się w wampiry poprzez ugryzienie wampira tego sortu,substancje chemiczną zwaną kiedyś nie udaną szczepionką na nowotwór krwi i genetycznie.Wszystko było by pięknie i ładnie,gdyby nie fakt że szef organizacji prowadził podwójne życie,przez jakiś czas.Mimo to,to ona jest oczkiem w głowie swojego "stwórcy".Jej matka ciągle obdarzała swoją jedyną córkę wielką miłością i opieką.Matka i ona mieszkają w domu jedno rodzinnym,nie daleko szkoły walki organizacji "O.P.L.Z.W.V.I.M",gdzie jej ojciec chcę by Miri tam uczęszczała.Miri miała dzieciństwo pełne miłości matki i ojca,mimo czuła się samotna,nie mogła mieć zwierzątka,bo jej mama była uczulona na zwierzęcą sierść,nie miała żadnych przyjaciół i przyjaciółek,bo jej ojciec natychmiast od suwał ich od swojej córki,jest jedynaczką,więc nie miała się z kim bawić.Kiedy miała 5 lat, któregoś dnia, bez wiedzy rodziców wyszła z domu kierując się do pięknego ogrodu niedaleko domu,ogród był obrośnięty, prze różnymi kwiatami a na środku była piękna, duża fontanna, wszędzie były piękne drewniane ławki.

☆ Show Time ☆ 歌 2

Czytać jak zaczną grać! Czasy liceum Mikoto już będąc na pierwszym roku w liceum zaczęła zwracać uwagę wielu chłopaków z ich szkoły.Hiy...