piątek, 30 grudnia 2016

🌟Kot negocjatorem?🌟2

 
(AIRI)
???-Airin...otwórz oczy...Airi...-Co to?Czyj to głos?Co się ze mną stało?Jest ciemno!Czy ja umarłam?
-Airin Rontet...-Kto mnie woła?Gdy otworze oczy...zobaczę...mamę...tatę? (Otwieram oczy)
-Wreszcie się obudziłaś!-Powiedziała dziwnie ubrana kobieta stojąca nade mną.Teraz do mnie dotarło że leżałam w łóżku w białym pomieszczenie gdzie wszystko było czarno białe.Podniosłam się do pozycji siedzącej, a kobieta klękła przede mną patrząc w moje oczy,a ja w jej.
-Tak się ciesze że żyjesz-Powiedziała kobieta przytulajądz mnie,to właśnie ten głos słyszałam.
-Z kont zna pani moje imię i kim pani jest?-Zapytałam ją zaciekawiona tą całą sytuacją,kobieta się odsunęła i wstała.
-Kochana,znam cię od kiedy się pojawiłaś  na tym świecie
-Co?
-Od kiedy się urodziłaś opiekował się tobą smok,prawda?
-Yhym!
-Ten smok miał Cię nauczyć zapomnianej magii.
-Jakiej magii?
-Magii Gwiazd,ale gdy za atakowano twoją wioskę śpioszki się i nie wiem gdzie on jest
-Tęsknię za Starsem (smokiem)
-Ja będę cię uczyć i też przy okazji szkolić.
-Co się ze mną teraz stanie?
-Zaopiekuje się tobą
-Airin moje rodzeństwo?
-Mają już dobry dom
-To dobrze,a wracając...
-Wiesz,jestem Elly,Jestem gwiezdną nimfą i mieszkam w tym gwiazdozbiorze i ty tak że.
-Wow
-Gwiezdnymi niebem rządzą zodiacy,najtrudniejsze przekonać ich abyś tu zamieszkała.
-Zodiacy?Ja,brat i siostra urodziłaś my się w dniu w którym nie jest określony zodiak
-Niesamowite!
W tym momencie do pomieszczenia wszedł pewien młody mężczyzna,przypominający 19 latka.
-Ludzkie dziecko?!?-Wykrzyczał,gwałtownie się ode mnie cofnął i popatrzył zestresowany na Elly,stojącą koło mnie.
-Airi,to jest mój przyjaciel i niebezpieczny magik,Tarot
-Stwórca kart tarota?
-Zgadza się!
-Co to za dziewczynka?!-Powiedział już trochę pewniej.
-Airi Tenor,ziemska czarodziejka wiatru i deszczu
-Będziesz miała przez nią kłopoty!
-Wiem ale niczego nie będę żałować,nie mogę jej zostawić okrutnemu losowi.
-Miło było Cię znać-Kiedy to powiedział wyszedł na zewnątrz,kobieta westchnęła i popatrzyła się na mnie.
-Nie martw się...-Wtem pomieszczenie roz błysło,gdy już wszystko się uspokoiło zauważyłam że to nie był ten sam dom,to wogule nie byl dom tylko gwiezdna nocna przestrzeń,wokół mnie i Elly było 12 zodiaków w ludzkiej formie,wyglądali bardzo młodo i byli ubrani na czarno.Tworzyli oni krąg wokół nas.
-Faktycznie to dziecko-Powiedział Byk.
-To jej obecność tu wyczuliśmy-Zatwierdził Lew.
-Ooo♡Jaka ona słodka!-Panna.
-I słaba-Byk
-Powiedziała co nas tu sprowadziliście?-Pyta gwiezdna nimfa.
-Ludzkie dziecko nie może przebywać w tym wymiarze po co je tu sprowadziłaś?-Lew
-Nie mogłam jej porzucić-Elly
-Wiesz jaka kara spotyka takich jak Ty!?-Strzelec
-Mamy tu tylko niepotrzebne dziecko-Wodnik
-Ona jest magiem,może my ją nauczyć gwiezdnej magii!-Elly
-To niedorzeczne-Skorpion
Airi-Ja...-Wtem wszyscy spojrzeli na mnie,to mnie peszyło
-...Ja,dam rade opanować gwiezdną magię!-Zapewniałam ich wszystkich.
-HA!Bardzo śmieszne-waga
-Nie opanujesz jej,jest zbyt potężna-Ryby
Ja-Może...
-To bez celowe!...-Gdy powiedział to lew ja zapisałam dłonie na klatce piersiowej
-...jesteś nie odpowiednią,małą...-Nie wytrzymam
-A CO JEŚLI BYM PODOBAŁA!?!NIE SKREŚLAJCIE MNIE OD RAZU!!!-Wtedy zrozumiałam że oni tu rządzą
-Haa...jesteś pierwszą od tysięcy lat osobą która nam się postawiła
-Pierwszą?-Elly
-Mam pytanie,jaki jest Twój znak zodiaku?-Rak
-Nie mam znaku zodiaku,urodziłam się w dniu w którym nie było znaku zodiaku
-Fascynujące!-Bliźnięta
-Damy jej szansę?-Koziorożec
-Niech będzie ale Elly będzie Cię uczyć i wychowywać-Lew
-Ciesze się-Baran
-Airi...wracamy do domu-Elly wzięła mnie za rękę i razem szłyśmy przez gwiezdne niebo do naszego domu,mojego drugiego domu.
Kiedy dotarłyśmy Elly kazała mi wziąć kompiel i przebrać się do posiłku,zabawne akurat  miała białą nie popartą,czystą,zwiewną sukienkę do kolan.
Weszłam do łazienki,zdjęłam brudne poparte ubranie i weszłam do wanny napęłnionej wodą.Umyłam twarz,ciało oraz włosy,wyszłam z wanny,wytarłam się i założyłam te sukienkę ale ona błyszczy!

poniedziałek, 19 grudnia 2016

🌟Dzień tragedii🌟1

,,Dzień tragedii''

-Iria,szybciej,szybciej!-Krzyczałam biegnąc w stronę wejścia do wioski i odwracając głowę,patrząc przez ramię czy moją siostrzyczka nadąża za mną.
-Biegnę,Ne-san(starsza siostra)-Odkrzyknęła dalej dysząc i biegnąc pięć metrów za mną.,,Nie mogę się doczekać...jeszcze tylko chwilę,kilka kroków!-Pomyślałam
Stałam przed wejściem szeroko się uśmiechając,czemu?
-Tata!-Krzyknęłam biegnąc z siostrą w jego stronę.Gdy do niego dotarłyśmy on klęską,podniusł nas i wziął nas na ręce.
-Airi,Iria,ależ wy wyrosłyście!He,a gdzie jest Zero?-Zapytał idąc w stronę wioski.
-Nii-san(starszy brat) powiedział że...-Mówi Iria
-...że przywita cię w domu z mamą!-Dokończyłam za nią.Przez resztę drogi do domu Tata opowiadał nam o swojej miesięcznej wyprawie.Tyle niesamowitych rzeczy nam opowiedział.
-Otosa!(tata)-Poznałam ten głos,głos naszego brata.Obruciwszy się przed to zobaczyłam nasz dom w oddali,wychodzącą z niego oraz naszego brata machającego wysoko ręką radośnie w górze do nas.Kiedy doszliśmy tata nas odstawił,gdy to zrobił od biegłyśmy na bok.
-O,Zero aleś Ty zmężniał przez ten miesiąc!-Mówił tata targając jego włosy.
-Tato,przestań!-Mówił poirytowany Zero,Tata przestał i się za śmiał.
-Witaj w domu,Fredo!-Powitała go mama przytulając się do niego.
-Nareszcie wróciłem Brear!
Tata odwzajemnił uścisk natychmiastowo.Kiedy do rosne też założę taką kochającą się rodzinę.
-Airi,Iria,Zero!-Całą trójka odrzuciła się za siebie.Ujrzeliśmy Franczeske,Nik,Dereka i Alicie.
-Przjeciele!-Krzyknęłam biegnąc w ich stronę z rodzeństwem,od krzyknęłam do rodziców że idziemy bawić się z przyjaciółmi.
-Dobra dziś jest środa więc wiecie w co będziemy się bawić-Powiedział Derek.
-Oczywiście w chowanego!-Zapewniłam.
-Okej,to ja licze-Oświadczyła Franczeska.Co dziennie o tej godzinie zbieramy się i bawimy.Do rzeczy,schowałam się za wielkim głazem ale..
-Co Ty tu robisz?-Szepnęłam do Nika.
-O to samo mógł bym cię spytać-Oddał też szepcząc.
-Mam Was!-Krzyknęła Franczeska wysyłając się za głazu.
-Szlag!-Powiedziałam siadając na trawie opierając się o kamień,to samo zrobił NIK,a Franczeska po biegła dalej szukać innych.
-Hej,Airi..
-Co Nik?
-Czy bycie synem czarnego maga jest złe?
-To nie jest twoja wina,nie wybieramy rodziców..
-Ale..
-Nie musisz być taki jak twój ojciec-Pocieszałam go,on uśmiechnął się słabo i popatrzył przed siebie.
-Masz racje-Potwierdził.Ma on charakterystyczne znamię pod okiem.
-Wiesz co...kiedy dorosnę chcę być taka jak tata,będe podróżować ale nie wstąpię do klanu...będę wolna i będę szukać miłości-Powiedziałam z wielkim rozmarzeniem.
-M-M-Miłości?!?-Wstał jak poparzony z ziemi.
-Tak-Przyznałam wstydliwie ale czemu on się zaczerwienił?Nagle usłyszałam z daleka jakieś hałasy jakby z wioski.
-Co to?-Zapytał niepokojący się Nik,wstałam z ziemi i chwyciłam go za rękę.
-Chodźmy do wioski!-Powiedziałam do niego i razem z przyjaciółmi pobiegliśmy do wioski,gdy tam dotarliśmy wszystko było w gruzach,płomieniach i chaosie.Wszystkim odebrało mowę na ten widok oraz chaos w oczach.
-Nie...-Nik
-Nie wieżę...-Franczeska
-To...-Derek
-Szaleństwo...-Alicia
-Dlaczego...-Iria
-...-Ja
-Czemu...-Zero
Wszyscy rozbiegliśmy się do swoich domów,no oprócz Nika,który stał bez ruchu.Zaczęłam biec razem z Irią i Zero w stronę naszego domju,to co tam zobaczyłam było makabryczne,naszego domu praktycznie nie było tylko gruzy ze ścian.
-Mokasa(mamą),otosa gdzie jesteście!?-Wykrzyczeliśmy razem,zaczęliśmy szukać pomiędzy grózami ich.Gdy uklęnknęłam,zaczęłam grzebać w gruzach jak szalona i napotkałam na naszą postżempioną rodzinną fotografię.Łzy mimowolnie spływały po moich policzkach i spadały na moje poranione ręce.Szybko dotarłam je i schowałam fotografię pod ubraniem.Wstałam i wzrokiem zatrzymałam się na Irii która też płakała,nagle kawałek ściany się oderwał i spadał na Irie,szybko ją odepchnęłam i na mnie to spadło i straciłam przytomność.
IRIAN
Zostałam odepchnięta przez Airię,która mnie ocaliła przed gruzami.
-Airi...AIRI!!!-Wrzeszcze próbując zdjąć z niej te gruzy,gdy podbiega do mnie brat.
-AIRI!AIRI!AIRI!AIRI!-Krzyczę w niebo głosy.
-Iria gdzie jest Airi?!-Pyta załamanym głosem Zero,ja na to pytanie wybucham płaczem i dalej zdejmuje gruzy.
-Jest pod tym!-Powiedziałam rżącym głosem.Zero natychmiast pomógł mi zdjąć z niej te gruzy,była strasznie posiniaczona.
-One-san(siostra),obudzi się!-Mówię nie przestając płakać.
-Otwieraj oczy!-Mówi szaleńczo do niej,boje się go.Miałam już ją dotknąć kiedy ktoś z tyłu przyłożył mi dziwnie pachnący materiał do twarzy,tak samo jak dla mojego brata,oboje upadliśmy.
AUTOR
Ta osoba to Nik,on własno ręcznie zabił swoich przyjaciół.Za nim stał jego potworny demon sługa.
-Zabierz ją...-Wskazał palcem na Irię myśląc że to ona-...do hrabstwa i zostaw pod drzwiami-Rozkazał.Demon posłusznie wykonał rozkaz.Nik ostatni raz spojrzał na bliźnięta i odszedł.W tem po odejściu Nika,zjawiła się gwiezdna nimfa która uleczyła dwoje zapłakanych dzieci,chłopca oddałam do klanu,a dziewczynkę postanowiła wychować i tak jakoś wyszło że mój los jest pełny wrażeń...
Airin i Nirin Ronette






środa, 30 listopada 2016

Avres

Rozdział/3

Himea
-Nie chcę mi się dziś ćwiczyć?-Mówi zasypany.
-Obiecałeś z resztą nie możesz przespać całego dnia-Uświadomiłam go.
-No niby nie ale kiedy Ci to obiecałem?-Pyta ziewając.
-Niby co obiecałeś?
-No obiecałem że przejrzę z Tobą skład broni?
-Nie obiecywałeś ale Cię wrobiłam w obietnicę!-Uśmiałam się i weszliśmy do zbrojowni.
-Czekaj..nic Nie obiecywałem?!-Zapytał oburzony.
-Dokładnie ale już Cię nabrałam-Mówiłam i zaczęłam uzupełniać magazynki w moich pistoletach.
-To co mam robić?-Spytał bijąc głowo o ścianę.
-Mam dziś zadanie wyczyścić całą broń białą,a skoro tu jesteś pomożesz mi-Objaśniłam biorąc szmatkę.
-Ha!?Ale to cała ściana!-krzyknął a ja rzuciłam w niego  ścierką.
-Pośpieszmy się może przed obiadem zdążymy-Popędzałam go.
-Zacznę polerować-Powiedział i wziął miecz ze ściany.
-Uważaj aby nie przesadzić z czyszczeniem nie które bronie są naprawdę stare-Uświadomiłam go,biorąc zestaw żelaznych sztyletów do czyszczenia.
-Hej...ostatnio Alexander pytał mnie o jakąś kartę..-Na to zdanie upuściłam sztylety na ziemie.
-..wiesz może o co mu chodziło?-Zapytał nie patrząc na mnie
-Wiesz..to tylko dziecko,więc zawsze coś wymyśli -Tłumaczyłam,nerwowo zbierając sztylety.
-Mówił że całe rodzeństwo je ma-Mówił czyszcząc broń
-Yh.. naprawdę?
-A no-Czuje że chcę coś ze mnie wydobyć.
-To..nie twoja sprawa!-Powiedziałam nerwowo
-Ha!Czyli jednak coś przede mną ukrywacie!-Stwierdził krzykiem.
-Nie!-Odpowiedziałam zmieszana.
-Himea!
-Mówie prawdę !
-O co chodzi z tymi kartami?!-Dopytywała twardym tonem.
-To nie twoja sprawa!-Tłumaczyłam odkładając całą wyczyszczoną broń.
-Myślałem że chociaż ty będziesz wobec mnie szczera!
-I jestem szczera a ta sprawa cię nie dotyczy!
-Jesteś tak zawzięta, dlaczego nie chcesz mi powiedzieć o tych kartach!?
-To tajemnica rodzinna!!-Wybuchłam gniewem i wybiegłam z sali,zostawiając go samego.Gdybym nie ugryzła się w język to było by po mnie.
Edgar
-Cholera!-Kopnąłem stopą o ścianę bez broni.Jeszcze trochę a zaczęła by coś podejrzewać.Wtem mój zegarek zaczął wydawać dźwięk.
-Agencie alfa,masz jakieś nowe wieści o rodzinie Haszu?-Z zegarka wyświetlił się hologram mojej przełożonej.
-Dowiedziałem się o jakiś kartach to pewnie ta ich tajemnica-Zdałem raport.
-Albo chcą cię zmylić jakąś bzdurą-Stwierdziła kobieta z hologramu.
-Tak czy tak nie mogę tego lekceważyć-Oddałem poważnie.
-Powodzenia agencie-I hologram zniknął.Zgadza się 3 miesiące po nie udanym ataku na starą siedzibę rodziny Haszu wysłano mnie do nich na przeszpiegi.Moją misją było odkryć ich wszystkie słabości i sekrety.To trwa już ponad 10 lat,mój ojciec zginą walcząc z tą rodziną a ja chcę aby tkwili w piekle...
Himea
Szłam nabuzowana,nogi niosły mnie same do biblioteki,nie wiem po co,morze tam się uspokoję.Nie rozumiem dlaczego tak naciskał,przeciesz jestem jego siostrą,co z tego że nie wiążą nas więzy krwi ale jesteśmy ze sobą zżyci i wiemy o sobie wszystko..chyba.
10 lat wcześniej...
Burzowa noc.
Ja ubrana w czarną zwiewną sukienkę,patrzyłam przez szparę w drzwiach od salonu.
-To jest Edgar Grigre znalazłem go leżącego na trawie był sam...-Tata wszedł z chłopcem do środka i tłumaczył moim braciom i Nesie.
-A jego rodzice?-Zapytała Nessa podchodząc do chłopca.
-Powiedział mi że jego mama zginęła w wypadku samochodowym a ojca nigdy nie widział-Tłumaczył dalej.
-Mój biedaku-Powiedziała Nessa zakładając koc na ramionach chłopca.
-Czyli mamy jeszcze jednego brata!-Powiedział ucieszony Even.
-Na to wygląda..jestem Victor,najstarszy z braci-Przedstawił się Victor.
-A ja to Even szósty z braci!
-Nazywamy się Drugs i Prugs Bliźnięta Hashu.
-Jestem Lux piąty brat
-A ja to Teru 2 najstarszy z braci
-Miło mi..mam tylu nowych braci..a nie mam ani jednej siostry?-Zapytał zdziwiony.
-Panienko!-Zawołała za mną opiekunka ja w tym czasie szłam w kierunku chłopca i przystałam przed nim.
-Um...jestem Edgar..
-Himea twoja jedyna siostra..-Odpowiedziałam to było moje przedstawienie się.
-Jedyna?-Dopytał jeszcze raz.
-Tak..wybacz muszę już iść-Oświadczyłam wymijając chłopca.
-Przepraszam państwa-Dodała opiekunka i ruszyła za mną...
...
To było tak dawno temu.W końcu dotarłam do biblioteki i w niej opadłam na małą sofe..




niedziela, 27 listopada 2016

Avres

Rozdział/2

(Himea)
-,,Jak ona jest bezczelna!Ona nie poświęciła by życia za żadne swoje dziecko"-Pomyślałam.
10 Lat wcześniej
Nasza rezydencja została znaleziona przez agentów,bracia schronili się z Nessą w schronie nie do odkrycia,tata był cały czas w swoim gabinecie a gabinet to forteca,mama nie chciała się kryć ale chciała mnie ochronić. 
-Mamo,boje się-Powiedziałam drżącym głosem i mocno ścisnęłam mamę za rękę.
-Wszystko będzie dobrze-Uświadamiała mnie.Powoli i ostrożnie kierowałyśmy się w jakieś bezpieczne miejsce.Było słychać odgłosy walki i strzałów,nie wiedziałam czy przegrywamy czy wygrywamy.
-Mamo czy ja umrę?-Zapytałam płaczliwie ze łzami w oczach.Nagle przed nami pojawiło się 3 agentów,nie wiedziałam z kąt.
-Akoro Trashy zostajesz aresztowana!-Oświadczył pierwszy.Mama pozostała nie wzruszona z rękawa wyjęła tę kartę:
Karta Życia
Symbol-na zewnętrznej stronie lewego nadgarstka
Jej nadgarstek zaświecił jakimś dziwnym symbolem.
-Co do?...uważajcie!-Powiedział 3.Ten facet gdzieś go już widziałam.
-,,Moim życiem będę chronić inne,dzięki karcie życia'!-Gdy powiedziała tę formułkę różowe płatki wiśni z białym światłem zaczęły wylatywać jej z rękawa i uformowały się w bojowy wachlarz:

-Co to za czary?!-Powiedział 2 agent.Mama raz machnęła tym wachlarzem a agenci już byli na ścianie ale jeszcze żywi.
-Chodźmy kochanie-Powiedziała lekko pchając mnie do przodu,mama wzięła mnie mocno za rękę i pobiegłyśmy do jakiegoś ciemnego pokoju z jednym dużym oknem które dawało jasne światło wpadające do pomieszczenia.
-Himea,wszystko w porządku?-Zapytała zatroskana matka.
-Boje się-Przytuliłam się do mamy mocno.
-Spokojnie ochronię cię-Zapewniała głaszcząc mnie po głowie. Usłyszałyśmy głośne kroki które stawały się głośniejsze.
-Nie mam wyjścia..-Szepnęła pod nosem mama.
-...Himea...-Mama kucnęła tak aby patrzyła mi w oczy.
-...córeczko,moja Himeo..schowaj się za sofą i pod żadnym pozorem nie wychodź..-Kazała mama,widać byłoże ona też się boi.
Kiwnęła głową na znak że rozumiem i poszłam za sofę ale nie wiedziałam co się stanie z mamą.Do pomieszczenia wszedł ten trzeci facet.
-Proszę,znalazłeś mnie-Przyznała mama.
-Oczywiście,wasi ludzie są nie źli ale...-Wyjął broń i zaczął celować w kobietę,ja wychylona z sofy patrzyłam na te scenę.
-Powiedz mi gdzie jest reszta rodziny,Akoro-Rozkazał mężczyzna.
-Nigdy nie zdradzę swojej rodziny-Powiedziała twardo kobieta.
-A twoja córka?
-Zostaw ją, ona nic nie zawiniła to jest jeszcze dziecko!-Wybraniała
-Ja zginę za nią!-Zasugerowała kobieta..
-Nie!-Wybiegłam z kryjówki i stałam oddalona od tych dwojga.
-Himea,mówiłam ci że masz nie wychodzić!-Krzyknęła kobieta.
-Ha,co za nie grzeczne dziecko..jeśli dobrze mi wiadomo to jedyna córka Brada,prawda?-Dopytywał.
-Himea,nie patrz-Krzyknęła zdruzgotana kobieta.
-Niech patrzy-Facet
-...Himea......a....-Mężczyzna strzelił do mamy w brzuch.
-..M..ma...mo..-W ten sposób mam głęboką traumę.Z rękawa mamy wyleciała karta,szybko ją podniosłam.
-Aaaaaaaa!!!...aaaaaaaaaa!!-Rozpłakałam się i padłam na kolana. Karta rozjaśniła a i pociemniała ukazując straszny obraz na niej:
-->
-Karta Śmierci?-Zapytałam wtem na moim ubraniu tam gdzie jest pod brzusze ukazał się symbol usłyszałam strzał a facet padł zabity przez mego tatę.
-Himea,wszystko dobrze?-Zapytał obejmując mnie,ja zaczęłam płakać.
-Aaa!..tato to moja wina!-Oskarżałam się o śmierć mamy.
-Spokojnie,to nie twoja wina..jakoś poradzimy sobie z tą stratą...
...

Straszne wspomnienie i okropny dzień.Dotarłam pod drzwi Edgara,zapukałam i weszłam do środka.Edgar jeszcze spał,więc postanowiłam go obudzić.
-Hej,Edgar...wstawaj!-Szturchałam nim,jeszcze chwila a bym zawołała Luxa.
-Ej!-Krzyknęłam nad nim,on otworzył oczy i szybkim tempie chwycił mnie za nadgarstki aż nie miałam czucia.
-To boli-Powiedziałam przez zęby.
-O,Himea?Wybacz myślałem że to Lux-Powiedział puszczając moje nadgarstki.
-Ubierz się i chodź ze mną-Nakazałam masując bolące nadgarstki...

sobota, 26 listopada 2016

Avres

Rozdział/1
(Himea)
,,Jestem na placu zabaw co 10 lat temu,tylko że jest cały a nie rozwalony.Wymknęłamy się z moimi starszymi braćmi,od moich narodzin zachowują się wobec mnie chamsko,dlatego ja ciągle gdy z nimi tu przychodziłam,siadałam na huśtawce i płakałam cicho.Moi bracia grali w piłkę koło tego placu,ja byłam samotna,sama jak palec.Pewnego dnia to się odmieniło..
-Dlaczego płaczesz?-Podniosłam swój wzrok do góry,ujrzałam chłopca.
-Jestem sama dlatego płacze-Odpowiedziałam spuszczając znów wzrok na moje kolana.Czułam i słyszałam jak chłopak siada koło mnie na drugiej huśtawce.
-Też jestem sam nie mam przyjaciół jak ty...
-Więc,jesteśmy tacy sami?-Chłopak odwrócił się w moją stronę i uśmiechną się.
-Tak!-Gdy to usłyszałam chłopak wstał i ja też.
-Jestem Ash
-...
-Czemu nic nie mówisz?
-Nie mogę powiedzieć ci swojego imienia...
-To nie fair!
-No to mów mi...Bambina,dobrze?
-Dobrze...Bambina!
..."
-Au!!-Odezwałam się z bólem mięśni.Mój  młodszy brat Lux kocha mnie tak budzić,tym razem jest lepiej tylko zwalił mnie z łóżka.
-Wstajemy!-Odezwał się jego szyderczy i radosny głos.
-Muszę kupić sobie budzik-Jęknęłam i kiedy chciałam wstać to do pokoju wparowali Drugs i Prugs.
-Hima,wszystko w porządku?!-Spytali przejęci widząc mnie na podłodze.
-Drugs?Prugs?Co wy tu..-Nie skończyłam mówić a oni już podbiegli do mnie.
-Nic ci nie jest,jakieś złamania?-Zapytał Drugs i wziął moją prawą nogę.
-Jakieś rany?-Powiedział Prugs i wziął mnie za ramiona.
-Nic tu nie ma...
-C-chłopcy wszystko gra-Powiedziałam.Zawsze przesadzają,na początku w dzieciństwie nie odzywali się do mnie ale z czasem zaczęli mnie traktować jak młodszą siostrzyczkę.
-Na pewno?
-Tak,Lux zrzucił mnie z łóżka i...
-CO?!?-Bliźniacy spojrzeli zaskoczeni na siebie a potem spojrzeli na Luxa,który chciał zwiać.
-Lux!!-Bliźniacy zaczęli biec za Luxem,a ja zamknęłam po nich drzwi.
-Rany jak ja wytrzymałam tu te 16 lat?-Powiedziałam sama do siebie opierając się o drzwi.Następnie podeszłam do szafy i wyjęłam z niej struj.
Włosy rozczesałam i uczesałam w dwa kucyki po bokach,oraz wyjęłam z szuflady podwiązki:
Obraz znaleziony dla: podwiązkiHimea założyła jeną na lewe udo,a drugą na prawe udo i włożyłam biały pistolet pod podwiązkę na lewym udzie, a czarny pod prawą podwiązkę na udzie.
Pierwsza zasada w rodzinnej mafii ,,Noś zawsze przy sobie broń".Swoją broń ukryłam pod spudnicą,tak aby nie była widoczna.
Wyszłam z pokoju i szłam korytarzem do jadalni..
-Himeaaaa!-Odwróciłam się i zobaczyłam biegnącego do mnie Victora.
-Victor,wszystko w porządku?Właśnie miałam zamiar coś zjeść-Oświadczyłam lekko poirytowana.Victor zatrzymał się przy mnie
-Moja matka chcę cię widzieć-Oświadczył.Gdy to powiedział wytrzeszczyłam oczy i chciałam uciec od niej ale on złapał mnie za nadgarstek i przerzucił mnie przez ramie.
-Puść mnie!Nie mam ochoty się z nią widzieć,a dopiero co gadać i znosić!-Chciałam się wyrwać ale na próżno.
-Wiedziałem że tak zareagujesz,więc byłem przygotowany i szybszy od ciebie-Mówił niosąc
 mnie do pokoju tej harpi.
-Ja nie chcę!Nie!Nie!Nie!Nie!Nie!
-Jesteś strasznie dziecinna!
-Przestań!Ja nie chcę z nią przebywać i do tego nic nie jadłam!-Staliśmy już przed drzwiami jej pokoju,Victor otworzył drzwi i wszedł ze mną na ramieniu.
-Już jest-Oświadczył mój najstarszy barat i odstawił mnie przodem do niej.
-Dzień dobry,Himeo-Przywitała się miło aż mnie zemdliło.
-Himeo?
-Tak...dobry-Odpowiedziałam uszczypliwie.
-Dziękuje że ją tu ściągnąłeś,możesz już iść-Zwróciła się do syna.
-Ja też mogę?-Spytałam błagalnym tonem i wzrokiem.
-Nie-Powiedziała krótko i poważnie.Obrażona opadłam na fotel,brat już wyszedł,a kobieta usiadła na sofie na przeciwko mnie.
-Too...dlaczego chciałaś mnie widzieć?-Zapytałam po krótkiej chwili ciszy.
-O,tak chciałam z tobą porozmawiać-Zaczęła mówić,a ja chcę tylko czegoś do jedzenia.
-Ok ale najpierw pójdę do kuchni nie jadłam nic a nic-Wstałam z fotela.
-Proszę!..-Postawiła tacę z kolorowymi kanapkami przede mną.Znów opadłam załamana na fotel,wzięłam kanapkę i wzięłam pierwszy kęs.
-Pyszne!-Odrzekłam z blaskiem w oczach i pochłaniałam kanapkę.
-Cieszę się że ci smakuję-Oddała miło kobieta.
-Chciałam porozmawiać o naszych stosunkach i relacjach,wiem że nigdy nie zastąpię ci twojej matki ale mam nadzieje że mnie w końcu za akceptujesz-Dokończyła.Kiedy to dokończyła ja przestałam jeść już trzecią kanapkę i gniew zastąpił radość.
-Śmieszne...-Mówię
-Proszę?-Ona
-Chciałaś mnie przekupić?
-Ja...
-Nigdy się nie pogodzimy!-Wstałam gwałtownie z fotela zrzucając tym samym tacę z kanapkami.
-Wielkie nieba!-Kobieta się przeraziła
-Mamę może mi odebrano ale na pewno nikt nie odbierze mi taty!-Wywrzeszczałam jej w twarz,cud że jeszcze jej nie zastrzeliłam jak psa.Wyszłam napięcie z jej pokoju i szłam w kierunku sypialni Edgara.Po drodze mijam pokoje braci i zatrzymuje się na chwilę przy lustrze,w dłoń biorę moją różową grzywkę.
-Nie lubię tych moich różowo-fioletowe włosy,dlaczego..to jakiś czar?-Dopytywałam samą siebie i poszłam dalej w ciszy...

  

wtorek, 22 listopada 2016

Stahment


Rozdział-9
-To...to...jest park w którym bawił się w dzieciństwie!-Powiedziałam wchodząc do niego.Tyle nowych kwiatów i dzieci które się bawią.Usiadłam na ławcę,a obok mnie dosiadł się Devin.
-Też tu kiedyś przychodziłem-Mówił zakładając na nos okulary przeciw słoneczne.Rozumiem że wampiry nie lubią słońca ale vamphumom nie powinno to przeszkadzać.
-Tata mówił że masz na bakier z prawem
-Można tak powiedzieć-Odpowiedział patrząc się w dal.
-Prosze pani!-Podbiegli do mnie 2 chłopcy i dziewczynka.
-Przepraszamy,nie widziała pani może mojej siostry?-Zapytała dziewczynka.Właśnie teraz dostrzegłam czarne,metalowe obroże na ich szyjach.
-Hej,czy to nie ona?-Devin spytał wskazując palcem na dziewczynkę biegnącą w lewo.
-Tak,dziekujemy prze Pana!-I dobiegły.
-EJ,NIE JESTEM PANEM!-Krzykną im na odchodne i z powrotem usiadł na ławce.Ja utkwiłam wzrok w moje buty.
-Hej Devin...
-Co jest mała?
-Traktujesz mnie tak bo jestem twoją siostrą czy jestem tylko obcym?
-To i to...
-Rozumiem i...-Wstałam z ławki i przytuliłam go od tyłu.
-...przepraszam-Wyszeptałam,puściłam go i się wyprostowałam.
-Więc,chce wrócić do domu-Oświadczyłam wychodząc z ogrodu.Stałam przed samochodem.
-Co jest nie wsiadasz?-Zapytał odpalając maszynę.
-Boje się że zginę!-Przyznałam przerażona.Chłopa tylko westchnął i gdy wstał z samochodu kulka z pistoletu przeleciała obok głowy Tash i Devina.
-WSIADAJ!!!-Nakazał i wziął mnie za rękę i wepchnął do auta.Chwile po tym samochód był w ruchu.Zaczęto strzelać,było słychać strzały a za nami jechał czarne auto.
-Cholera,mamy pogoń-Powiedział chłopak przyciskając pedał gazu.
-Ścigają cię?
-Ta-Ostro skręcił w prawo.
-Masz tu jakąś broń?-Zapytałam nagle.
-Tak karabin z tyłu...-Odpiełam pas i wzięłam z tyłu karabin.
-... po co?-Dokończył zerkając na mnie.
-Otwóż szyber dach -Nakazałam i tak też zrobił.
-Pewnie nawet nie wiesz jak się z tego strzela-Skarcił.
-Zaskocze cię,daj mi okulary-Mówiąc to pomalowałam swoje usta Czarną szminką i założyłam okulary.
-Jest naładowany!Nie wieże!-Powiedział gdy zobaczył mnie.
-Wisisz mi przysługę-Uświadomiłam go.Wyszłam na dach pędzącego auta.Kucnełam na kolanko i celowałam w szyby samochodu z tyłu.
-Jestem pociskiem-Powtażałam i zaczęłam strzelać do samochodu.Samochód zjachał z drogi,a ja wskoczyłam do samochodu przez otwartą szybę na swoje miejsce.Zdjełam okulary i starłam szminkę.
-Nie źle-Powiedział krótko i się uśmiechnął.
-To..to nic-Odpowiedziałam lekko zawstydzona i rzuciłam karabin do tyłu.Przez całą drogę nie padło ani jedno słowo,a mi nasuwały się pytania.
-Hej,słyszysz mnie?-Nagle poczułam jak pstrykną mnie w nos.
-Ał!-Zakryłam nos dłonią.
-Uratowałam Cię więc możesz być chodź odrobinę wdzięczny?!-Wybuchłam złością,a on zabrał mi moją dłoń z mego nosa i pocałował mnie lekko w nos,powodując rumieńce na mojej twarzy.
-Dobra młoda nic nie mów ojcu,zgoda?
-Chodziło ci o atak czy to?
-To i to-Uśmiechną się złośliwie.
-G-głupek!-Wyszłam z auta i kierowałam się w stronę domu.Devin za mną nie poszedł tylko pojechał gdzieś indziej.Kiedy miałam otwożyć drzwi od domu ,to znowu poczułam kłucie w sercu.Upadłam i straciłam przytomność.Obudziłam się w swoim pokoju na łóżku.Zastanawiałam się...nic już nie ważne...
DEVIN
Gdy odwiozłem Tash do domu sam skierowałem się do swej pośadłaści.Odstawiłem auto i poszedłem do posiadłości i odrazu gdy wszedłem do domu napadła mnie Lisa.Uniknąłem ataku.
-Co ty wyprawiasz,Lisa?-Zapytałem gdy już się opanowała.
-Kto to jest?!-Zapytała ponurym tonem.
-Ha,niby kto?
-Ta dziewczyna!-Tupneła zdenerwowana nogął.
-A,czyli widziałaś już wiadomości-Powiedziałem kierując się do siebie.
-Oczywiście,więc kto to?-Dopytywała.
-Znajoma-Odpowiedzałem zamykając za sobą drzwi od mojego pokoju.
LISA
Dziwnie się zachowuje.No nic nie mam wyboru muszę poradzić się chłopaków albo nie może dam mu spokój ale to nie w moim stylu.Szłam pogrążona we własnych myślach,postanowiłam iść się przejść oczywiście w przebraniu a jak inaczej.ałą drogę nie padło ani jedno słowo,a mi nasuwały się pytania.

sobota, 19 listopada 2016

Avres

Prolog

Pro będzie opowiadał o zwykłej i nudnej 16 latce,która ma nudne życie jest jedynaczką a rodzice to sprzątaczka i woźny... żart,pewnie się nabraliście hahaha…tak na prawdę to będzie opowiadał o Himeii inteligentnej i rozpieszczonej,radosnej,słodkiej,ładnej 16 latcę która nie ma normalnego dzieciństwa i rodziny.O tuż jej cała rodzina składa się z członków mafii,ojciec Bart Haszu(Angliik),matka Akora Usagiri(Japonka),ona,jej przybrany starszy brat Edgar Valister(Japończyk),4 starszych braci i 4 młodszych braci.Od 697 lat rodzina Hashu i jej krewni są mafią,ściganą przez agentów.
...
Pro,będzie opowiadał o Ashu Rosh 17 letnim, sprytnym,uczciwym,lekko zboczonym,ładnym chłopaku,który jest agentem ścigającym rodzinną Mafię Hashu.Jego rodzice też byli agentami,jego matka Victoria Korteza(Japonka,pół włoszka)była jednął z najlepszych agentów,zmarła przy porodzie,gdy rodziła Asha.Jego ojciec Natan Rosh(Japończyk,pół Francuz)zginął na misji usiłowania złapania rodzinnej mafii Hashu,został zabity przez głowę rodziny Haszu,zmarł 5 lat temu.Ash ma też rozdwojenie jaźni co inni agenci mówią na to ,,Drugą stroną agenta''.
...
Oni nie wiedzą że 10 lat temu spotkali się na placu zabaw.I tak zaczęła się ich znajomość i przyjaźń zarazem.Spotykali się tam co drugi dzień przez 4 lata.Gdy ojciec chłopca zginął nie przychodził już na plac,odciął się od znajomych zapomniał o Himeji.

piątek, 18 listopada 2016

Stahment

Rozdział-8
Nie chcę!
(Tash)
-AAAAAH!-Krzyknęłam zdezorientowana,szybko pod niosłam się do pozycji siedzącej.Ktoś wylał na mnie lodowatą wodę.
-No obudziłaś się-Dopiero teraz spostrzegłam stojącego na przeciw mojego łóżka tego no Devina.
-Cz-cz-cze-mu m-mni-e o-bla-łeś!?-Wydygotałam trzymając się za ramiona.On tylko uśmiechnął się szyderczo i rzucił na mnie koc.
-Musze ci pokazać pewne miejsce-Powiedział wychodząc z mojego pokoju.Niewiem czy płakać czy rozwalić mu gębę.Mniejsza,wstałam z mokrego łóżka,wytarłam się ręcznikiem i ubrałam się w czarne leginsy,białe krótkie,dżinsowe spodenki,szarą bluskę opadającął na ramiona oraz brązowe kozaki.Wyszłam na korytarz,gdzie przed drzwiami czekał Devin.
-Gotowa?-Spytał zniecierpliwiony.
-Nie-Odpowiedziałam wymijając go,ale on nagle złapał mnie za nadgarstek i zaczął ciągnąć mnie w kierunku garażu.
-Czekaj,Devin...nawet nie wziełam śniadania...Devin!-Nie reagował,otwożył drzwi od samochodu,który prawie mnie zabił.
-Wsiadaj-Powiedział oschle,westchnęłam i posłusznie wsiadłam do samochodu,on usiadł na miejscu kierowcy.Ruszyliśmy.Przez jakiś czas trwała cisza,aż do momentu rozciągu prętkości.
-CZY TY WIESZ ŻE JEDZIEMY 200 NA GODZINE!?-Zapytałam przerażona trzymając się pasa.
-Ha,tak mało?-Powiedział przyciskając pedał gazu.Zakryłam oczy dłońmi.
-Zwolnij!-Krzyknęłam przerażona.Na co on się zaśmiał i na złość otworzył okna,a wiatr zaczął targać moje włosy.Popatrzyłam się na chłopaka,który też popatrzył na mnie,ale jakoś dziwnie.
-Co?-Spytałam a moje kosmki latały w powietrzu.
-N-nic...-Odwrócił głowę znów na drogę przed sobą.Jechaliśmy jeszcze 5 minut..
-Jesteśmy-Powiedział zatrzymując samochód i wysiadając,ja też wysiadłam ale szybciej od niego i odetchnęłam z ulgą.
-I co,tak zle nie było-Stwierdził stając obok mnie.
-Myślałam że zejdę na zawał!-Szybko się wyprostowałam i podniosłam głowę do góry,no bo on jest wyższy ode mnie.
-Wiesz co to za miejsce?-Zapytał.Spojrzałam przed siebie
-To...to... 


wtorek, 15 listopada 2016

Stahment

Rozdział-7

(Co to jest!?)
Mówiąc to zaczął się do mnie zbliżać i...
nie miałam wyboru więc gdy chciałam kopnąć go w głowę on zdążył zablokować mój ruch.
-Nie-pru-bój-Szepnął ściskając moją nogę.Nie powiem, to boli!!!
-Devin,zostaw nogę Tashy!-Rozkazał ojciec chyba posłuchał go,a ja masowałam boląco noge.-Czemu ona ma mieszkać z nami?-Zapytała kobieta wstając
-Jej dom spłonął a ja jestem za nią odpowiedzialny z resztą wspominałem ci coś o tym-Skończył i zwrócił się do mnie ale najpierw do pokojówki
-Saro,zaprowadź Tashę do jej nowego pokoji-Poszłam za pokojówką która zaprowadziła mnie do mojego pokoju.Weszłam do niego zamykając za sobą drzwi.Plecak położyłam na dywanie i rzuciłam się na plecy na łóżko.Wpatrywałam się w biały sufit,mimowolnie po moich policzkach zaczęły spływać stróżką łzy.Skuliłam się na łóżku i zaczęłam cich szlochać,chcę do domu...Mamo...wiadomość że mam starszego brata i macochę to dla mnie zbyt wiele.
-Uspokój się-Usłyszałam głos dochodzący koło okna.-Devin..ale jak ty!?-No tak przecież jest pół wampirem czyli vamphumem.
-Po co te łzy blondi-Spytał szyderczo.
-Co...-Zaczęłam szybko ścierać je z mojej twarz.-Blondynka z różowo-czerwonymi oczami,ciekawe-Powiedział patrząc na mnie intensywnie,trochę mnie to peszyło.
-T-to nie takie ciekawe,p-poza tym nasz ojciec też ma takie-Powiedziałam nieśmiało i cicho.
-Nie zauważyłem-Przyznał chłopak.Popatrzyłam na niego,wcale nie przypominał taty tylko swoją matkę,czerwone włosy i mętne zielone oczy.
-Ty...w ogóle nie przypominasz ojca i...
-Zamknij się!-Wrzasną a duży wazon z kwiatami pękł a cała woda wypłynęła.Przestraszyłam się,a następnie popchnięto mnie na podłogę,upadłam.
-Dlaczego...-Szepnęłam i mimowolnie spojrzałam na jego chłodną twarz.
-Hahaha!Wyglądasz żałośnie!-Zaśmiał się sadystycznie,gdy prawie wstałam na równe nogi,Dewin chwycił mnie za nadgarstek,uniósł do góry a drugą przyciągną do siebie.
-Puść mnie-Powiedziałam patrząc na jego obroże.
-Tu mam oczy-Uniosłam swój wzrok na jego twarz.Widziałam jego sadystyczny uśmiech i wzrok.
-Dobra,puszczę-Mówił puszczając mnie i rzucając na łóżko.
-Na razie...-I wyszedł z pokoju zostawiając mnie w szoku,w nocy nie mogłam spać,ale jakiś kojący zapach mnie uśpił.Poszułam ukłucię w szyję jak by igła mi się wbijała,nagle...


niedziela, 13 listopada 2016

Stahment

Rozdział-6

To nie prawda!
Obudził mnie dziwny zapach,coś jakby...
Otworzyłam za spanę oczy.
-...benzyna?-Szybko wstałam,ubrałam i na wszelki wypadek spakowałam.Zrobiło mi się ciepło,wyszłam na korytarz i ujrzałam że korytarz cały płonie.Ogień się rozprzestrzeniał.Nie miałam wyjścia musiałam uciekać i znaleźć mamę.Wzięłam plecak i telefon,w telefonie znalazłam wiadomość od mamy.
,,Skarbie muszę wyjechać za granicę do siostry,uważaj na siebie"
Nie powiem zdziwiło mnie to ale szybko się otrząsnęłam bo dym i ogień przedostały się do mojego pokoju.Wyszłam oknem i wybiegłam przed dom na chodnik.To był prawdziwy koszmar,nagle poczułam że ktoś kładzie swoją dłoń na moje ramie.Odruchowo szybko się odwróciłam i kopnęłam z pół obrotu ale on był szybszy.
-Tasha,to ja-Opamiętałam się i spostrzegłam przed sobą tatę.
-Tato?-Było mi wstyt,smutno i okropnie.
-Całe szczęście że nic ci nie jest!-Mówiąc to objął mnie,a potem się odsuną.
-Wiesz gdzie jest mama?-Zapytałam z nadzieją.
-Wiem ale chodz nie będziemy tu rozmawiać-Powiedział i chwycił mnie za ramię prowadząc do auta do którego wsiadłam.Jechaliśmy dobre pół godziny...
-Gdzie jedziemy?-Zapytałam w końcu.
-Zawsze chciałaś zobaczyć mój dom,więc tam jedziemy-Powiedział.To prawda że chciałam zobaczyć gdzie on mieszka.
-To tu?-Zapytałam widząc ogromną wille.
-Tak
Wysiedliśmy z auta i weszliśmy do willi gdzie czekała na tatę jego żona.
-Edmund,co to za dziewczyna?-Zapytała go,czyli ona o mnie nie wie.
-Powiem ci ale w moim gabinecie-Cała nasza trójka weszła do nie wielkiego gabinetu.Ja usiadłam na małej sofie,żona taty w fotelu a sam tata za biurkiem.
-No słucham...-Powiedziała zniecierpliwiona kobieta
-Czekamy jeszcze na jedną oso...-Nie dokończył bo drzwi otworzyły się z hukiem.
-Devin!-Wrzasną tata,chłopak tylko się uśmiechną a następnie jego wzrok skierował się na mnie.Zamkną drzwi.
-To ta dziewczyna którą prawie potrąciłem?-Zapytał,chłopak.
-To ty!-Z wrażenia wstałam,ale tata pokazał abym usiadła.
-Są wszyscy,więc czas na moje wyznanie-Ojciec mówił,a chłopak usiadł obok mnie,zdecydowanie za blisko.
-Amando,Devinie przedstawiam wam moją córkę Tashę...-Kobieta wyglądała jakby miała zemdleć za to chłopak był uśmiechnięty.
-Ja wiedziałam że masz kogoś na boku ale że jeszcze dziecko,a ile ty dziecko masz lat?-Zapytała mnie kobieta.
-Mam 16 lat-Odpowiedziałam nieśmiało.
-Och...jaka urocza!-Mówił chłopak zmuszając abym na niego patrzyła.
-TashO,to moja żona Amanda i mój syn Devin
-Syn?!-Uniosłam się nie odrywając wzroku od chłopaka.
-Tash zamieszka ze mną i tobą Amando
-Skoro tak to ja też tu zamieszkam-Oświadczył Devin.
-A ty tu nie mieszkasz?-Spytałam go.
-Nie mała ale spokojnie twój starszy o 2 lata brat się tobą zajmie-Mówiąc to zaczął się do mnie zbliżać i...  

piątek, 11 listopada 2016

Stahment

Rozdział-5
(Tash)
Wracając do treningu...roboty vamphumy zaczęły się na mnie rzucać.Trenowałam sztukę walki od kąt tylko pamiętam,więc stawałam się coraz lepsza fizycznie ale podupadałam psychicznie,nie wiem czemu i dlaczego.Koniec.Jeden robot oberwał sztyletem w głowę,drugiego kopnęłam z pół obrotu i rozwalił się na kilka naście tysięcy kawałeczków,trzeci,drugi, czwarty,piąty,szósty i siódmy tak samo oberwali,prawie te roboty mnie nie atakowały.
-Dobra, teraz wytłumaczę tacie że zniszczyłam mu roboty...no nie mogę-Westchnęłam.
-Komputerze!-Krzyknęłam na całą sale.
-Tak, o co chodzi?-Odezwał się elektro-robotyczny głos.
-Napraw roboty 1,2,3,4,5,6 i 7!-Przekazałam rozkaz.
-Już się robi-W mgnieniu oka komputer zabrał roboty,zostawiając mi moje sztylety.Zabrałam je i poszłam się przebrać i oczywiście odłożyć broń.Wróciłam do domu i nie zauważona poszłam do siebie.Gdy ostrożnie zamknęłam drzwi i odwrociłam się to moja matka stała na przeciw mnie z założonymi rękoma.
-I jak było z tatą?-Zapytała zmrużając oczy.Poczułam się jakby mnie przyłapała na gorącym uczynku.
-Co,a z tatą było całkiem spoko,poszliśmy do parku-Wciskałam jej bujdę,myślałam że się nabrała.
-Aha,dzwoniłam do niego i wiesz co,wcale z nim nie byłaś
-Masz mnie,chciałam trochę pospacerować
-O tej po że?-Powiedziała zdumiona.
-Nocne powietrze dobrze robi-Tłumaczyłam.
-Masz szlaban!-Powiedziała ostro i stanowczo.
-Czekaj...
-Oddaj telefon-Powiedziała wyciągając rękę po niego.Posłusznie oddałam jej go.
-Dziękuję-Powiedziała z zaczęła wychodzić.
-To nie fair!
-Co?-Mama stojąc tyłem do mnie odwróciła się i ja też
-Nie możesz mnie wiecznie trzymać pod kluczem,nie jestem już tą bez brono dziewczynką co kiedyś,mam prawie 16 lat!
-To nie jest takie proste...
-A niby co jest proste i...
-Dość!-Krzyknęła i trzasnęła za sobą drzwiami.Nie wytrzymałam,wzięłam srebrną szkatułkę która znajdowała się na komodzie i rzuciłam nią w stojące przede mną lustro,które zbiło się no na sporo kawałków.Potem rzuciłam się na łóżko z gniewem,właśnie w takich chwilach żałuje że jestem córką Edgara.
(Devin)
-Nie złość się na mnie,to nie moja wina tylko ojca-Wybraniałem się przez dobrą godzinę przed moją kumpelą z pościgu.
-Było tak nudno że prawie nie umarłam!-Wrzeszczała.
-Hej!!-Usłyszeliśmy za sobą.
-O chłopaki,jak tam było za kratami?-Spytałem z śmiechem.
-Przestań szczerzyć ryja!-Wrzasnął mój w gorącej wodzie kompany kolega.
-Wybacz Zak-Powiedziałem ironicznie do nich.
-Wiesz,nie każdy ma bogatego ojczulka co wykaraska z kłopotów-Powiedział drugi,Seba.
-No nie ma tak lekko...w domu zrobił mi nie byle jaką awanturę i groził mi bronią-Popatrzyli na mnie ze zdziwieniem.
-To chyba pierwszy raz-Powiedział zadumany Sebuś.
-Mniejsza jedziemy-Pojechaliśmy do naszej opuszczonej i starej posiadłości.Wszyscy rozeszliśmy się do naszych pokoi.Moi towarzysze to pełno krwiści vamphumy i w dzieciństwie każde z nich zostało pożucone.Razem z ojcem pomagaliśmy im.Wstałem z łóżka bo do mojego pokoju weszła moja kumpelka.
-Co jest?-Spytałem widząc jej nie zadowoloną postawę.
-Nic takiego-Powiedziała naburmuszona opierając się o ścianę plecami.
-To po coś tu przylazła do cholery?-Spytałem znów kładąc się na łóżko.
-Jestem na ciebie wściekła,wiesz co powie moja partnerka z treningu,przeciesz nie było mnie kilka tygodni i do tego twój ojciec!...-Nie dokończyła bo walnąłem stopą o podłogę i rozniósł się huk.
-Nie chcę nic o nim słyszeć i to nie moja sprawa co powie twoja partnerka-Powiedziałem i odwróciłem się na bok.
-Dobranoc...Lisa-Pożegnałem się zanim wyszła i zamknęła drzwi.
-Powinienem raz się wybrać do tej szkoły i pokazać słabeuszom...
31 stycznia,godzina 23:59
(Tash)
Jeszcze chwilkę...
Jeszcze troszkę
I...
...
00:01
-Sto lat Tash!-Krzyknęła Lisa i wystrzeliła konfetti.
-Dziękuje Lisa!-Objęła mnie ze szczęścia.Do pokoju weszła mama.
-Wszystkiego najleprzego Tasha!-Mama podała mi od siebie prezent który oczywiście odtworzyłam.
-To...amulet
-Tak,dała mi go moja matka na 16 urodziny jest w naszej rodzinie od pokoleń-Tłumaczyła zakładając mi go na szyję.
-Wow,ja...dziękuję-Podziękowałam za tak świetny prezent.
-Jest naprawdę ładny-Powiedziała oczarowana Lisa.
-O,tata kazał ci to dać-Powiedziała wyjmując za pleców kopertę.
-Pieniądze?-Spytałam ją.
-Mała suma,tak powiedział-Mama wyszła a ja mogła porozmawiać z Lisą.
-No, Tash jesteś szczęściarą-Powiedziała klepiąc mnie po głowie.
-Nie-Szepnęłam
-Co?
-Eh,nic...pogadajmy o tobie,dlaczego nie było cię na treningach?-Zapytałam się jej,po jej minie było widać zakłopotanie na jej twarzy.
-Bo widzisz...sprawy rodzinne-Wydukała
-Oj,która to godzina musze już iść-Powiedziała szybko wychodząc z mojego pokoju.Ja schowałam kopertę i maskotkę od Lisy do komody.Szlaban skończył się nie dawno ale to bez różnicy,jak dla mnie.Poszłam w kimę.
(Edmund)
Nie mogłem pojawić się na urodzinach mojej córki,ponieważ znów musiałem wyciągać mojego syna z tarapatów,to męczące.Byłem właśnie w pomieszczeniu gdzie kolejny raz na stole leżała moja nie przytomna córka.
-Dyrektorze,do eksperymentu potrzebujemy kwasu Omega 3
-Dobrze,wstrzyknijcie to jej-Powiedział Edmund odwracając się od tego koszmaru.
-Dyrektorze,jak pan chce możemy to przerwać-Powiedział jeden z naukowców
-Nie,zaszliśmy tak daleko...róbcie swoje!-Rozkazał.Wstrzykniento jej tyle świństw że wszyscy z nich się dziwią dlaczego nie umarła.
-Gotowe!Jej szybkość,zwinność,refleks i siła są potężniejsze i silniejsze niż u człowieka i vamphuma,plus jest jeszcze bardziej wytrzymała niż przeciętny człowiek-Wszyscy byli zadowoleni ze swojej pracy oprócz Edmunda...  

  
 




☆ Show Time ☆ 歌 2

Czytać jak zaczną grać! Czasy liceum Mikoto już będąc na pierwszym roku w liceum zaczęła zwracać uwagę wielu chłopaków z ich szkoły.Hiy...