Rozdział-5
(Tash)
Wracając do treningu...roboty vamphumy zaczęły się na mnie rzucać.Trenowałam sztukę walki od kąt tylko pamiętam,więc stawałam się coraz lepsza fizycznie ale podupadałam psychicznie,nie wiem czemu i dlaczego.Koniec.Jeden robot oberwał sztyletem w głowę,drugiego kopnęłam z pół obrotu i rozwalił się na kilka naście tysięcy kawałeczków,trzeci,drugi, czwarty,piąty,szósty i siódmy tak samo oberwali,prawie te roboty mnie nie atakowały.
(Tash)
Wracając do treningu...roboty vamphumy zaczęły się na mnie rzucać.Trenowałam sztukę walki od kąt tylko pamiętam,więc stawałam się coraz lepsza fizycznie ale podupadałam psychicznie,nie wiem czemu i dlaczego.Koniec.Jeden robot oberwał sztyletem w głowę,drugiego kopnęłam z pół obrotu i rozwalił się na kilka naście tysięcy kawałeczków,trzeci,drugi, czwarty,piąty,szósty i siódmy tak samo oberwali,prawie te roboty mnie nie atakowały.
-Dobra, teraz wytłumaczę tacie że zniszczyłam mu roboty...no nie mogę-Westchnęłam.
-Komputerze!-Krzyknęłam na całą sale.
-Tak, o co chodzi?-Odezwał się elektro-robotyczny głos.
-Napraw roboty 1,2,3,4,5,6 i 7!-Przekazałam rozkaz.
-Już się robi-W mgnieniu oka komputer zabrał roboty,zostawiając mi moje sztylety.Zabrałam je i poszłam się przebrać i oczywiście odłożyć broń.Wróciłam do domu i nie zauważona poszłam do siebie.Gdy ostrożnie zamknęłam drzwi i odwrociłam się to moja matka stała na przeciw mnie z założonymi rękoma.
-I jak było z tatą?-Zapytała zmrużając oczy.Poczułam się jakby mnie przyłapała na gorącym uczynku.
-Co,a z tatą było całkiem spoko,poszliśmy do parku-Wciskałam jej bujdę,myślałam że się nabrała.
-Aha,dzwoniłam do niego i wiesz co,wcale z nim nie byłaś
-Masz mnie,chciałam trochę pospacerować
-O tej po że?-Powiedziała zdumiona.
-Nocne powietrze dobrze robi-Tłumaczyłam.
-Masz szlaban!-Powiedziała ostro i stanowczo.
-Czekaj...
-Oddaj telefon-Powiedziała wyciągając rękę po niego.Posłusznie oddałam jej go.
-Dziękuję-Powiedziała z zaczęła wychodzić.
-To nie fair!
-Co?-Mama stojąc tyłem do mnie odwróciła się i ja też
-Nie możesz mnie wiecznie trzymać pod kluczem,nie jestem już tą bez brono dziewczynką co kiedyś,mam prawie 16 lat!
-To nie jest takie proste...
-A niby co jest proste i...
-Dość!-Krzyknęła i trzasnęła za sobą drzwiami.Nie wytrzymałam,wzięłam srebrną szkatułkę która znajdowała się na komodzie i rzuciłam nią w stojące przede mną lustro,które zbiło się no na sporo kawałków.Potem rzuciłam się na łóżko z gniewem,właśnie w takich chwilach żałuje że jestem córką Edgara.
(Devin)
-Nie złość się na mnie,to nie moja wina tylko ojca-Wybraniałem się przez dobrą godzinę przed moją kumpelą z pościgu.
-Było tak nudno że prawie nie umarłam!-Wrzeszczała.
-Hej!!-Usłyszeliśmy za sobą.
-O chłopaki,jak tam było za kratami?-Spytałem z śmiechem.
-Przestań szczerzyć ryja!-Wrzasnął mój w gorącej wodzie kompany kolega.
-Wybacz Zak-Powiedziałem ironicznie do nich.
-Wiesz,nie każdy ma bogatego ojczulka co wykaraska z kłopotów-Powiedział drugi,Seba.
-No nie ma tak lekko...w domu zrobił mi nie byle jaką awanturę i groził mi bronią-Popatrzyli na mnie ze zdziwieniem.
-To chyba pierwszy raz-Powiedział zadumany Sebuś.
-Mniejsza jedziemy-Pojechaliśmy do naszej opuszczonej i starej posiadłości.Wszyscy rozeszliśmy się do naszych pokoi.Moi towarzysze to pełno krwiści vamphumy i w dzieciństwie każde z nich zostało pożucone.Razem z ojcem pomagaliśmy im.Wstałem z łóżka bo do mojego pokoju weszła moja kumpelka.
-Co jest?-Spytałem widząc jej nie zadowoloną postawę.
-Nic takiego-Powiedziała naburmuszona opierając się o ścianę plecami.
-To po coś tu przylazła do cholery?-Spytałem znów kładąc się na łóżko.
-Jestem na ciebie wściekła,wiesz co powie moja partnerka z treningu,przeciesz nie było mnie kilka tygodni i do tego twój ojciec!...-Nie dokończyła bo walnąłem stopą o podłogę i rozniósł się huk.
-Nie chcę nic o nim słyszeć i to nie moja sprawa co powie twoja partnerka-Powiedziałem i odwróciłem się na bok.
-Dobranoc...Lisa-Pożegnałem się zanim wyszła i zamknęła drzwi.
-Powinienem raz się wybrać do tej szkoły i pokazać słabeuszom...
-Co jest?-Spytałem widząc jej nie zadowoloną postawę.
-Nic takiego-Powiedziała naburmuszona opierając się o ścianę plecami.
-To po coś tu przylazła do cholery?-Spytałem znów kładąc się na łóżko.
-Jestem na ciebie wściekła,wiesz co powie moja partnerka z treningu,przeciesz nie było mnie kilka tygodni i do tego twój ojciec!...-Nie dokończyła bo walnąłem stopą o podłogę i rozniósł się huk.
-Nie chcę nic o nim słyszeć i to nie moja sprawa co powie twoja partnerka-Powiedziałem i odwróciłem się na bok.
-Dobranoc...Lisa-Pożegnałem się zanim wyszła i zamknęła drzwi.
-Powinienem raz się wybrać do tej szkoły i pokazać słabeuszom...
31 stycznia,godzina 23:59
(Tash)
Jeszcze chwilkę...
Jeszcze troszkę
I...
...
00:01
-Sto lat Tash!-Krzyknęła Lisa i wystrzeliła konfetti.
-Dziękuje Lisa!-Objęła mnie ze szczęścia.Do pokoju weszła mama.
-Wszystkiego najleprzego Tasha!-Mama podała mi od siebie prezent który oczywiście odtworzyłam.
-To...amulet
-Tak,dała mi go moja matka na 16 urodziny jest w naszej rodzinie od pokoleń-Tłumaczyła zakładając mi go na szyję.
-Wow,ja...dziękuję-Podziękowałam za tak świetny prezent.
-Jest naprawdę ładny-Powiedziała oczarowana Lisa.
-O,tata kazał ci to dać-Powiedziała wyjmując za pleców kopertę.
-Pieniądze?-Spytałam ją.
-Mała suma,tak powiedział-Mama wyszła a ja mogła porozmawiać z Lisą.
-No, Tash jesteś szczęściarą-Powiedziała klepiąc mnie po głowie.
-Nie-Szepnęłam
-Co?
-Eh,nic...pogadajmy o tobie,dlaczego nie było cię na treningach?-Zapytałam się jej,po jej minie było widać zakłopotanie na jej twarzy.
-Bo widzisz...sprawy rodzinne-Wydukała
-Oj,która to godzina musze już iść-Powiedziała szybko wychodząc z mojego pokoju.Ja schowałam kopertę i maskotkę od Lisy do komody.Szlaban skończył się nie dawno ale to bez różnicy,jak dla mnie.Poszłam w kimę.
(Edmund)
Nie mogłem pojawić się na urodzinach mojej córki,ponieważ znów musiałem wyciągać mojego syna z tarapatów,to męczące.Byłem właśnie w pomieszczeniu gdzie kolejny raz na stole leżała moja nie przytomna córka.
-Dyrektorze,do eksperymentu potrzebujemy kwasu Omega 3
-Dobrze,wstrzyknijcie to jej-Powiedział Edmund odwracając się od tego koszmaru.
-Dyrektorze,jak pan chce możemy to przerwać-Powiedział jeden z naukowców
-Nie,zaszliśmy tak daleko...róbcie swoje!-Rozkazał.Wstrzykniento jej tyle świństw że wszyscy z nich się dziwią dlaczego nie umarła.
-Gotowe!Jej szybkość,zwinność,refleks i siła są potężniejsze i silniejsze niż u człowieka i vamphuma,plus jest jeszcze bardziej wytrzymała niż przeciętny człowiek-Wszyscy byli zadowoleni ze swojej pracy oprócz Edmunda...
Czekam na więcej 😉
OdpowiedzUsuńDaj mi przerwę
OdpowiedzUsuń